W całej tej bajeczce widać przynajmniej wyraźnie, że Amerykanie kompletnie nie orientują się w wojnach, w których próbują mieszać.
Są tak rozczulająco nieprzystosowani do myślenia w realiach państw, w których pojawiają się bez zaproszenia.
Za to rewelacyjnie wychodzi im wymyślanie historyjek o tym, co się niby wydarzyło i przedstawianie ich na wielkim ekranie tak, żeby jak najwięcej osób uwierzyło w istnienie takiego Miroslava Lokara czy Lesliego Reigarta.
Akurat to jest świetną ilustracją wygrywania historii przeciw Serbom rękami agencji Ruder Finn, które miało miejsce faktycznie.
Ale kto powiedział, że oni istnieli? Mi to ani przez myśli nie przyszło. Oglądałem jako taki wieczorny weekendowy akcyjniak wojenny...
Bardzo luźno nawiązuje do wydarzeń autentycznych. Ale na zasadzie takiej, że "ktoś komuś powiedział, że coś gdzieś dzwoniło, ale nie wiemy, gdzie".
Zestrzelenie samolotu miało miejsce - najsłynniejsze to F-117 niedaleko Belgradu.
Dowódca serbski wygląda na wzorowanego na Mladicu, Sasha wygląda, jakby się urwał z bojówki Zeljko "Arkana" etc.