A ty jesteś cienki jak dupa węża .....prosty chłopie.Nie masz pojęcia o dobrych filmach czereśniaku.
Mimo, że opinia lakoniczna - po części się zgodzę.
Dałem 7, głównie ze względu na 'klimat', i to, że lubię Costnera. Sam film nie jest zły, ale taki jakiś strasznie... Bez wyrazu. Niby wszystko na miejscu, dzielny szeryf, ź;i bandyci, piękne kobiety, ale, jak dla mnie, wszystko podane w zbyt 'familijnej' oprawie.
Nie wiem, może za bardzo polubiłem klasycznego Leone, z jego brudnymi, złymi i ogólnie paskudnymi postaciami, światem pełnym okrucieństwa i przemocy.
'Wyatt Earp' jakkolwiek jest piękną sagą, trącił mi hollywoodzką cukierkowością. Przede wszystkim - brakowało mi dramatyzmu. Wyatt przechodził różne ciężkie koleje losu, ale nigdy nie poczułem jego emocji, jego bólu. Może to wina Costnera? Trudno mi to określić, ale to jednak nie to, co dawał Leone.
Ogólnie: film to dobry, piękny i pokrzepiający, ale do mnie to nie trafia. Za bardzo wraca do przeszłości klasycznego westernu z lat 50. Jeśli dla kogoś western to Clint w swoim kretyńskim kocyku, krzywiący się w ten charakterystyczny sposób i kolejny raz dopuszczający się uczynku nie do końca... poprawnego moralnie (pozostając jednocześnie najbardziej 'dobrym' z bohaterów), to 'Wyatt Earp' zdecydowanie nie przypadnie mu do gustu.