To dość trudny do zaklasyfikowania film. Z jednej strony zrobiony w wyraźnie komediowej konwencji, z wieloma scenariuszowymi zagrywkami zdradzającymi dość niewyszukane poczucie humoru twórców (choćby scena zrzucania księdza ze schodów). Z drugiej strony, jego treść jest dość gorzka. Opowieść o ludziach, którzy niezwykle szybko odnieśli życiowy sukces, ale równie szybko zapomnieli o jeden z najbardziej podstawowowych wartości, jaką jest rodzina.
W warstwie formalnej film może się jawić próbą przeniesiena na grunt amerykański rozwiązań znanych Europejczykom z "Amelii". Wyeksponowany narrator, historia opowiadana niczym bajka czy w najlepszym razie powieść (podział na rozdziały dobitnie to podkreśla), a także zderzenie lekkiej formy z dość, mimo wszystko, poważną tematyką.
Niestety, nie uważam, że przekaz tego filmu był bardzo czytelny. "Warto żyć w zgodzie" i "nigdy nie jest za późno na pojednanie" - to wszystko daje się zamknąć w tak banalnych frazesach. Dużym plusem jest tu natomiast aktorstwo. Obraz jest bardzo mocno obsadzony, wprost roi się od gwiazd. Najlepszy jest Gene Hackman, ale trzeba powiedzieć, że pozostali aktorzy też zaprezentowali przyzwoity poziom rzemiosła.
Nie polecam, ale też nie odradzam zbyt stanowczo. Ale mam odczucia podobne jak po "Zemście" Wajdy - tyle wspaniałych nazwisk, a wyszło bardzo przeciętnie.